logo wp
Podróże szlakami filmów i seriali są coraz bardziej popularne

Podążają śladami filmowych światów. "Rzeczywistość często nie przypomina fikcji"

02.12.2025

Kierunki, w których rozwijają się turystyczne trendy, potrafią zaskakiwać. Turyści oczekują od podróży czegoś więcej, niż plażowanie czy oglądanie zabytków. O nietypowych szlakach zwiedzania rozmawiamy z Weroniką Szabelewską, autorką "Filmowo-serialowego przewodnika po Europie. 100 wycieczek śladami ulubionych bohaterów".

Monika Sikorska: Moda na podróżowanie nietypowymi szlakami trafiła w końcu do Polaków. Ludzie chcą czegoś więcej i teraz każdy może znaleźć niszę, którą chce zwiedzać. Ty znalazłaś ją w tzw. set jettingu, czyli odwiedzaniu miejsc, w których kręcono filmy i seriale. Co cię do tego zainspirowało?

Weronika Szabelewska: Cała ta fascynacja filmowymi szlakami zaczęła się u mnie, kiedy byłam jeszcze na studiach. Zaprosiła mnie do siebie koleżanka, która mieszkała w Wiedniu. Zanim do niej pojechałam, chciałam się wprowadzić w klimat tego miasta i szukałam filmu, którego akcja rozgrywałaby się właśnie w Wiedniu. I tak odkryłam "Przed wschodem słońca". Koncept tego filmu polega na tym, że jego bohaterowie spacerują po mieście, od jednego punktu do drugiego. Znalazłam w sieci miejsca, którymi spacerowali i tak przygotowałam swoją pierwszą filmową trasę. Pamiętam, że rozpisałam ją sobie na kartce. Odwiedziłam m.in. sklep z płytami winylowymi, gdzie można było kupić płytę, której słuchali bohaterowie. A to tylko jeden z elementów tej niekonwencjonalnej trasy. W Wiedniu jest znacznie więcej miejsc, które korzystają do dziś z popularności tego filmu.

Myślisz, że był jakiś konkretny moment - film albo serial, który pchnął turystykę filmową z niszy do globalnego trendu czy moda na podróżowanie filmowymi szlakami dojrzewała powolutku?

Myślę, że na pewno był taki moment, bo i "Harry Potter", i "Gra o tron" czy "Emily w Paryżu", a wcześniej jeszcze "Mamma mia" były kulturowymi fenomenami. To był taki właśnie szybki boom na tworzenie szlaków filmowych i podglądanie miejsc, w których powstawały różne sceny. I część z tych miejsc do dziś korzysta ze swojej popularności. Myślę, że najlepszym przykładem obrazującym fenomen turystyki filmowej jest "Harry Potter", bo od chwili, kiedy wszedł do kin, wszyscy marzyli o tym, żeby odwiedzić zamek, który w filmie pełnił rolę Hogwartu albo zobaczyć, jak wygląda peron 9 i ¾.

Peron 9 ¾
Peron 9 ¾

W infrastrukturze Londynu znajdziemy dużo elementów filmowych? Gdybyś miała mnie oprowadzić po mieście szlakiem tego filmu, to gdzie byś mnie zabrała?

Akurat w przypadku Harry’ego Pottera większość filmowego świata mieści się w studiu filmowym pod Londynem. Ale na pewno zabrałabym cię na peron 9 i ¾, gdzie można zrobić sobie zdjęcie z wózkiem pełnym magicznych akcesoriów, z którym bohaterowie filmu przechodzili przez ścianę. Niedaleko jest też uwielbiany przez turystów związany z serią sklep z pamiątkami. Przy Katedrze św Pawła jest też most Milenijny, nad którym w filmie pojawili się dementorzy. Bardzo lubię to miejsce.

Zobacz też: Nowy, magiczny kierunek z Polski. Będzie hitem tegorocznej zimy?

Jakie filmy i seriale twoim zdaniem najmocniej wpłynęły na trendy turystyczne w ostatnich latach?

Na pewno "Gra o tron" i myślę, że Chorwacja bardzo dobrze to rozegrała. W tym kraju jest mnóstwo serialowych miejsc, które turyści masowo odwiedzają. Serial "Outlander" przyciągnął z kolei wielu zainteresowanych do Szkocji. Piszę o tym w "Filmowo-serialowym przewodniku po Europie", gdzie można znaleźć wiele takich ciekawostek. Według raportu Outlander Effect and Tourism, tuż przed pandemią liczba odwiedzających szkockie lokacje związane z serialem wzrosła z 887 tys. do 1,5 mln rocznie.

Dobrym przykładem będzie też Sycylia i case "Białego Lotosu", który przyciągnął na tę włoską wyspę dziesiątki tysięcy turystów z USA. Ale Sycylia kojarzona jest też z "Ojcem Chrzestnym". W miejscowości Savoca jest np. Bar Vitelli, który stał się ikoniczny dzięki tej produkcji. Hitem okazał się też serial "Emily w Paryżu". Ta produkcja miała przyciągnąć Amerykanów do stolicy Francji. No i przyciągnęła. Aż za dużo. W pewnym momencie na ścianie budynku, w którym mieszkała serialowa Emily, mieszkańcy napisali "Emili fuck off". Co ciekawe, byłam tam w maju tego roku i zaskoczyło mnie to, że pod związaną z serialem kamienicą było najwięcej Polaków.

Turyści chętnie odwiedzają lokacje z "Gry o Tron"
Turyści chętnie odwiedzają lokacje z "Gry o Tron"

Dlaczego cię to zaskoczyło?

Bo, prawdę mówiąc, wydawało mi się, że trend podróżowania szlakami filmów i seriali jest popularny raczej za oceanem – w USA i Azji. A tymczasem okazuje się, że Polacy też coraz bardziej się tym interesują. I myślę, że to zainteresowanie wyrosło z doświadczenia lockdownu, kiedy podróżować po świecie mogliśmy tylko wirtualnie. Sama oglądając wtedy filmy i seriale, sprawdzałam, gdzie były nagrywane i obiecywałam sobie, że pojadę w te miejsca, kiedy świat się na nowo otworzy.

A co ludzi pociąga w podróżowaniu śladami filmów i seriali? Czego szukają? Przedłużenia filmowej fantazji? Instagramowego doświadczenia?

Nie wiem, co motywuje innych, ale w moim przypadku jest to chęć zobaczenia na żywo tego, na co patrzę na ekranie. Mam wrażenie, że później, jak oglądam dany film, to mogę bardziej wczuć się w przygody bohaterów. No i oczywiście gdzieś tam zawsze pojawia się chęć zobaczenia i zdobycia tego samego, filmowego kadru.

Myślę, że inni też mogą chcieć poczuć się jak bohaterowie ich ulubionego filmu bądź serialu. Jest to też przedłużenie emocji związanych z doświadczeniem filmowym, które powoduje, że chcemy wejść do świata, który nas w jakiś sposób poruszył.

Mam wrażenie, że zwiedzanie szlakami filmowymi to zupełnie inny rodzaj podróżowania. Wymaga przyjęcia nietypowej perspektywy. Trzeba się wysilić. Najważniejsze jest chyba to, żeby zadziałała wyobraźnia?

Często trzeba się liczyć z rozczarowaniem tym, że rzeczywistość nie przypomina filmowej fikcji. Albo że dane miejsce, związane z filmem, ma potencjał turystyczny, który nie został wykorzystany. Spotkałam się z tym kilka razy.

Np. na Chorwackiej wyspie Vis, gdzie kręcono drugą część filmu "Mamma mia". Jej mieszkańcy nie wykorzystali potencjału związanego z popularnością tej produkcji. Innym problemem może być fakt, że w filmach często wykorzystywane są efekty specjalne, które potrafią totalnie odmienić dane miejsce. Dlatego nie warto nastawiać się na to, że będzie tak jak w filmie.

Ale da się odnaleźć konkretne kadry z filmu?

Tak. Czasem, kiedy wiem, że kadry filmowe są zbieżne ze światem realnym, drukuję sobie dane sceny i zabieram ze sobą. Gdy jestem w konkretnej lokacji, szukam miejsca i perspektywy, do których mogłabym je dopasować. Czasem włączam też fragment filmu i porównuję. Ale nie zawsze to się udaje. Niestety, czasem można się tym szukaniem mocno sfrustrować.

Wszyscy znają filmowe hity, jak np. "Gra o tron" czy "Biały Lotos", które przyciągnęły masy turystów do Chorwacji, Włoch czy Tajlandii. A jakie są najbardziej nietypowe, niespodziewane i peryferyjne lokalizacje w Europie, które dzięki ekranowi nagle stały się rozpoznawalne?

Oprócz oczywistych hitów są też miejsca, których popularność jeszcze dekadę temu wydawała się kompletnie nie do przewidzenia. Wydaje mi się, że Matera, przez lata uznawana za jedną z bardziej peryferyjnych i trochę zapomnianych części Włoch, dopiero po nakręceniu "Pasji", a zwłaszcza po "Nie czas umierać" stała się globalnym "must see". Podobny los spotkał Dubrownik, którego względnie spokojna starówka została po "Grze o tron" dosłownie wystrzelona na turystyczną orbitę.

Szukanie kadrów z filmów to pasja wielu osób
Szukanie kadrów z filmów to pasja wielu osób

Wiele lokalnych społeczności mierzy się z nagłą popularnością i napływem mas turystów. Jakie są ryzyka i wyzwania związane z tym trendem?

Nagła popularność wiąże się z gwałtownym i intensywnym napływem turystów. Największym problemem często jest to, że infrastruktura miast czy małych miasteczek nie jest na to przygotowana. Jeśli trend na dane miejsce się utrzymuje, lokalni mieszkańcy mają po pewnym czasie dość ciągłej obecności ludzi.

Raz, z powodu braku prywatności, bo zmienia się cała ich dotychczasowa rzeczywistość. Dwa, turyści potrafią zaśmiecić i zadeptać każde miejsce. Niestety, bywa też, że włodarze zainwestują pieniądze w rozbudowę infrastruktury, a filmowy trend mija i mieszkańcy zostają z pustymi hotelami, restauracjami i atrakcjami. Jest też cała masa innych zagrożeń, jak np. instagramowe nadużycia czy to, że dane miejsca tracą swoją pierwotną autentyczność, stając się filmowymi dekoracjami.

Czytaj także: Jarmark Warszawski przeżył oblężenie. Takich tłumów na Placu Defilad nie było od lat

Jakie inne, nietypowe trendy w turystyce stają się coraz bardziej popularne?

Zostając w kręgu narracyjności, warto wspomnieć choćby o turystyce literackiej. Coraz więcej turystów chętnie odwiedza zarówno kultowe biblioteki, jak i miejsca znane z powieści. Niektórzy zabierają w podróż książkę, której akcja toczy się w miejscu, do którego się wybierają, aby intensywniej przeżywać świat literacki. Ciekawym trendem jest też tzw. turystyka zakupowa, polegająca na buszowaniu po lokalnych sklepach.

Turyści uwielbiają ostatnimi czasy zaglądać lokalsom do koszyków i kupować regionalne produkty. Ma to być element odkrywania lokalnej kultury. Coraz bardziej popularne staje się również tzw. glowmads, czyli podróżowanie pod hasłem rytuałów pielęgnacyjnych, czyli np. poszukiwania unikalnych kosmetyków czy nietypowych rytuałów związanych z kulturą self care. Większość z tych trendów kreowana jest przez social media.

Zobacz także